sobota, 4 lipca 2015

Pojedynek: "Jednoroczna wdowa" Vs "Drzwi w podłodze"


Czy film może być lepszy od książki? Okazuje się, że to możliwe. Pora na pojedynek książka Vs film. W szranki stają powieść "Jednoroczna wdowa" oraz jej adaptacja "Drzwi w podłodze". Zapraszam serdecznie.



  KSIĄŻKA                                                                                                     FILM 


                      Vs
Tytuł: Jednoroczna wdowa
Autor: John Irving
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1998
Ilość stron: 614

 Tytuł: Drzwi w podłodze
Reżyser: Tod Williams    
Rok premiery: 2004       
Kraj : USA                    
  W rolach głównych: Jeff Bridges, Kim Basinger


"Ruth Cole, opuszczona w wieku czterech lat przez matkę, robi zawrotną karierę literacką. Jej sukcesy zawodowe nie idą jednak w parze ze szczęściem osobistym. Kolejne nieudane związki potęgują tylko uczucie goryczy i samotności, towarzyszące wziętej autorce od wczesnego dzieciństwa. Wybawienie może przynieść tylko książę z bajki zdolny zatriumfować nad przeszłością...." 
Kiedy przeczytałam ten opis na okładce książki pomyślałam, że szykuje się piękna opowieść o miłości i szczęściu. Spodziewałam się ujrzeć przejmującą historię z życia młodej pisarki i jej drodze na szczyt. Niestety na tym mój zachwyt nad tą książką się kończy. Ale zacznijmy od początku...

Życie czteroletniej Ruth i jej rodziców, Teda i Marion, przebiega w cieniu osobistej tragedii. Kilka lat wcześniej w wypadku zginęli synowie pary- Thomas i Timothy. W chwili śmierci mieli 17 i 15 lat. Ta historia jest kanwą wydarzeń opisanych w książce. Od czasu tej tragedii życie rodziny Cole'ów  zupełnie się zmieniło. Szczególnie jeśli chodzi o relację między rodzicami. Ted i Marion żyją w separacji. Od tej pory życie Ruth przebiega między dwoma domami.

Ruth o istnieniu chłopców przypominają liczne fotografie zgromadzone w domu. Dziewczynka lubi się im przyglądać i słuchać opowieści o pochodzeniu każdej z nich.

Ted Cole jest pisarzem i rysownikiem. Ma na swoim koncie kilka powieści m.in."Drzwi w podłodze". Ted Cole to chyba najbardziej denerwująca postać w całej powieści. Jawi się jako bezwstydny, egoistyczny facet.Nie wstydzi się paradować nago po domu a jego głównymi zajęciami są bezustanne poprawki w swoich powieściach, gra w squasha i romanse z modelkami do jego rysunków. Wybaczcie ale powstrzymam się od dalszego opisu, ten człowiek po prostu jest nijaki. Masakra nie rozumiem motywacji tego człowieka.
Marion to postać której można jednocześnie współczuć i ją krytykować. Pogrążona w depresji po śmierci synów nie radzi sobie z opieką nad Ruth. Czuje ogromną pustkę życiową a zapełnić ją próbuje ciągłym rozpamiętywaniem tragedii. Pewnego dnia po prostu wyjeżdża i oddaje mężowi pełnię praw nad dzieckiem.

Pewnego dnia do domu Cole'ów trafia Eddie O'Hare. Zostaje zatrudniony przez Teda jako jego sekretarz i kierowca.To 16-letni uczeń prestiżowej szkoły dla chłopców w Exeter.  Szybko nawiązuje nić porozumienia z panią Cole i z biegiem czasu staje się dla niej kimś więcej.

To tak naprawdę dopiero pierwsza z trzech części w powieści. I właściwie jedyna, która w pewien sposób się broni. Kolejna jest opisem życia Ruth 32 lata później. Wtedy już jest popularną na świecie pisarką i właśnie pisze nową powieść na temat prostytucji. Popada też w rożne relacje z mężczyznami  Jednocześnie cały czas nie może zrozumieć dlaczego matka ją opuściła. Ted wciąż jest zajęty swoimi "rysunkami" a Eddie wydał trzy powieści gdzie każda z nich jest inspirowana jego relacją z Marion. To zdecydowanie najgorsza część powieści  Trzecia część opowiada historię Ruth w wieku 41 lat, która ma syna i przeżywa pierwszą poważną miłość

Wszystko niby byłoby w porządku gdyby nie fakt, że połowę książki zajmuje opis miłosnych doznań bohaterów. Seks jest głównym motywem w powieści. Jest go po prostu za dużo. Przez to książka staje się wręcz wulgarna. Bohaterowie zdają się myśleć tylko o tym. Chwilami po prostu nie można wytrzymać  Nie będę pisać o szczegółach gdyż jest to strona bez ograniczeń wiekowych. Irytujące są także przydługie opisy właściwie nieistotnych dla rozwoju akcji rzeczy.

W ogóle za dużo tutaj na temat książek. Wszyscy bohaterowie mają coś wspólnego z pisarstwem co nie czyni ich postaciami różnorodnymi. Książka zawiera również obszerne streszczenia książek wydanych przez bohaterów. To można było pominąć. Wszystkie te rzeczy sprawiały, że ciężko mi było ją dokończyć Skupiając się na mało istotnych sprawach autor niestety zatracił główne przesłanie powieści. Nie wiem być może nie mam racji ale dla mnie fajerwerków nie było.
Czytanie tej książki niektórzy porównują do jazdy kolejką górską. Ja się absolutnie pod tym podpisuję. Najpierw na chwilę akcja przyśpiesza by później znowu gwałtownie zwolnić. Nawet jeśli już zdarzy się jakaś dość ciekawa akcja, to natychmiast jest popsuta przez nazwijmy to "pikantne szczegóły". Ciężko jest przebrnąć przez większą ilość stron. W pewnym momencie miałam dosyć a książka zamiast zachęcić odrzucała od siebie.

Jeśli chodzi o film to pozytywnie mnie zaskoczył. Ekranizacja skupia się na pierwszej części powieści, czyli na dzieciństwie Ruth. I to zdecydowany plus. Zazwyczaj w adaptacjach filmowych narzekamy, że pomijają wiele faktów opisanych w książce- tutaj przyniosło to korzyść. Reżyser bardziej skoncentrował się na pokazaniu tragedii bohaterów  na rozpadzie rodziny a niżeli na "scenach zbliżeniowych". Te zostały pokazane jedynie w postaci krótkich migawek. Dzięki temu możemy bardziej zrozumieć smutny los postaci oraz motywy ich działań. Zaczynamy im nawet współczuć i usprawiedliwiać ich zachowanie.

Najbardziej ujęła mnie kreacja aktorska Kim Basinger- filmowej Marion. Aktorka doskonale wczuła się w rolę kobiety doświadczonej przez los. Pokazała samotność bohaterki i jej odbudowywanie poczucia własnej wartości jako kobiety. Z kolei Jeff Bridges idealnie zagrał postać Teda. Właśnie takiego go sobie wyobrażałam czytając książkę. Nieco nieogarnięty, słabo dbający o wygląd, tajemniczy. Brnie w kolejne znajomości a później słono za to płaci :) Później jednak wychodzi na jaw, że on również w głębi duszy bardzo cierpi po stracie synów. Mimo iż jego zachowanie nie do końca to pokazuje. Ponadto reżyser wiernie oddał panoramę USA opisaną w powieści. Wygląd domu, plaży i innych ważnych miejsc.

Podsumowując nie jest to moja ulubiona pozycja tego autora. Zdecydowanie za dużo w niej bezpruderyjności. Z poważnej powieści zrobił się tani romans. Jednak film jest wart obejrzenia bo ma głębokie przesłanie i pokazuje jak tragedia może odmienić życie wielu ludzi. Jeśli czytaliście już tę powieść lub oglądaliście film to dajcie mi znać w komentarzu, sami oceńcie sytuację i podzielcie się swoimi wrażeniami. Być może wy będziecie mniej surowi dla tego autora niż ja.


    

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz