czwartek, 23 marca 2017

Życie w cieniu geniuszu- recenzja "Pani Einstein" Marie Benedict

Tytuł: Pani Einstein
Autorka: Marie Benedict
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 358
Ogólna ocena: 7/10

Hej kochani. Niedawno obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Kobiet. Z tej okazji przedstawiłam Wam moje ulubione żeńskie postacie literackie. Gdybym tworzyła tamtego posta dzisiaj, na pewno znalazłaby się tam też jeszcze jedna kobieta. Mowa o Milevie Marić, bohaterce książki "Pani Einstein" autorstwa Marie Benedict. Poznajcie jej historię.

Myślę że Alberta Einsteina nie trzeba nikomu przedstawiać. Postać tego genialnego niemieckiego fizyka znają, albo chociaż kojarzą, chyba wszyscy. Pozostawił po sobie ogromny dorobek naukowy, a ustanowione przez niego prawa i teorie wciąż są wykorzystywane i niepodważalne. Jednak kiedy spytamy o Milevę Marić, jego żonę, pojawiają się problemy. Jest ona absolutnie nieznana szerszemu gronu ludzi. Muszę przyznać, że sama nie miałam pojęcia o jej istnieniu i zasługach. Do czasu aż w moje ręce wpadła właśnie ta książka.

Jest rok 1896. 21-letnia Mileva przybywa do Szwajcarii. To właśnie tam, na Uniwersytecie w Zurychu, jako jedna z niewielu kobiet, rozpoczyna studia fizyczne. Jest niezwykle inteligentna i zmotywowana, by osiągnąć sukces. Tam też poznaje młodego Alberta Einsteina. Bardzo szybko powstaje między nimi przyjaźń. Mileva jest przekonana, że z jej kalectwem, nie ma żadnych szans na miłość. Jednak serce nie sługa. Młodzi zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu, wzrasta uczucie. Albert zakochuje się w jej umyśle i ciele. W ich małżeństwie jest miejsce nie tylko na miłość, ale i na wspólną pasję.

Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Mijają lata. Kariera Einsteina nabiera rozpędu, naukowiec zyskuje światową sławę. Jednak postać Milevy zostaje usunięta w cień. Świat nauki zdaje się powoli o niej zapominać. Nikt nie pyta jaki miała wkład w odkrycia męża, nikt nie wspomina o Milevie...  
Kim więc była i dlaczego nic o niej nie wiemy? Odpowiedź czeka właśnie w "Pani Einstein" Marie Benedict. 

Nie wiem dlaczego, ale często kiedy czytam o osiągnięciach jakiejś sławnej osoby, zastanawiam się nad drugą stroną medalu, tym czego nie widać w oficjalnych przekazach. Ciekawi mnie jej życie prywatne, jak jest postrzegana przez innych ludzi, jaka jest jej historia itd. Jak dowiedziałam się z wywiadu zamieszczonego na końcu tej książki, wiele łączy mnie w tym aspekcie z Marie Benedict. Autorka też lubi "drążyć" i docierać do nieznanych zakątków ludzkich życiorysów. Właśnie z pasji do takich "nieopowiedzianych historii" podobno powstała ta książka. Pomysł, jak mówi Benedict, przyszedł jej podczas odrabiania lekcji z synem. Do jakich wniosków doszła?

Od razu zaznaczam, że nie jest to typowa biografia, ale sfabularyzowana opowieść oparta na faktach. Choć autorka starała się trzymać faktów, z braku wiarygodnych źródeł, nie zawsze było to możliwe. Bo o ile o Einsteinie powstało wiele publikacji i odkryto wiele ciekawostek, tak o Milevie wiadomo niewiele. Autorka bazowała głównie na korespondencji Marić z Einsteinem, lub jej przyjaciółką Helen. Kreśli możliwe scenariusze wydarzeń, przewiduje co mogło się wydarzyć. Umiejętnie łączy prawdę z fikcją literacką. Ze skrawków informacji tworzy niezwykłą historię o niezwykłej kobiecie pełną wzlotów i naprawdę bolesnych upadków.

"Pani Einstein" to przede wszystkim opowieść o młodzieńczych ideałach i utraconych marzeniach. Kiedy poznajemy Milevę jest ona młodą, ambitną studentką, która pragnie zawojować świat nauki zdominowany przez mężczyzn. Jej największą miłością jest fizyka i to jej zamierza poświęcić życie. Wtedy na drodze dziewczyny pojawia się Albert i rozkochuje w sobie. Tym samym rozpoczyna się upadek uczonej. Zamiast piąć się po kolejnych szczeblach kariery, z hukiem spada w dół. Miłość bardzo szybko przeradza się w nienawiść. Początkowa czułość i namiętność ustępuje miejsca złości i wzajemnym oskarżeniom.

Marie Benedict tworzy niezwykle wnikliwe i szczegółowe portrety psychologiczne bohaterów. Oczywiście najbardziej skupia się na postaci pani Einstein. Właśnie z perspektywy Milevy są przedstawione zdarzenia. Mileva to postać tragiczna, która przedłożyła własne aspiracje nad szczęście rodzinne i poniosła na tym szczeblu sromotną porażkę. Miała być miłość, szczęście, pasja- została samotność i żal. Razem z bohaterką przechodzimy przez wszystkie etapy tego małżeństwa- od wielkiej miłości do bolesnego rozstania. Obserwujemy jak kobieta powoli staje się marionetką w rękach męża. Nieświadoma tego, co naprawdę się dzieje, wybacza jego kolejne przewinienia. Z muzy zostaje sprowadzona do rangi zwykłej gospodyni, której zadaniem jest dbać o dom i dzieci. Plany snute w młodości, zostają schowane do szuflady.

Autorka pokazuje inną, nieznaną twarz wielkiego naukowca. Jawi się on jako niedojrzały emocjonalnie despota i damski bokser. Skrzętnie wykorzystuje własną żonę do osiągnięcia swoich celów. Kompletnie nie potrafi łączyć pracy i życia osobistego. Nie jest żadnym wsparciem dla żony; Mileva przez wszystkie życiowe dramaty, jak np. śmierć dziecka, przechodzi sama. Podczas gdy mąż bryluje na salonach i zbiera kolejne laury, ona "wkłada spodnie" i próbuje zapewnić synom szczęśliwe dzieciństwo i godziwe warunki życia. Kiedy trzeba, potrafi również powiedzieć "dość". Jeśli choć w połowie ta historia jest prawdziwa, należy ogromnie współczuć Milevie.

"Pani Einstein" to opowieść z życia wzięta. Smutna i do bólu prawdziwa. Właściwie mogłaby dotyczyć każdego innego małżeństwa. Autorka pokazuje blaski i cienie życia; to jak w jednej chwili los może się odmienić. Zbliża bohaterów do innych ludzi; uświadamia, że nawet jednostki wybitne przeżywają zwyczajne ludzkie problemy i że tak naprawdę nie ma jednego matematycznego wzoru na szczęście. Nie wszystko w życiu da się obliczyć i zaplanować. Naprawdę mądra i pouczająca powieść.

Gorąco zachęcam Was do lektury "Pani Einstein" autorstwa Marie Benedict. Koniecznie musicie poznać tę niezwykłą postać. Jednocześnie przestrzegam, by traktować tę książkę z lekkim przymrużeniem oka. Nie bierzcie serio wszystkiego co tu przeczytacie. Tak mogło być, ale wcale nie musiało. Jednak nie zmienia to faktu, że powieść rzuca nowe światło na dobrze znane już sprawy i samego Einsteina. Z pewnością czeka Was bardzo miło spędzony czas w towarzystwie tej powieści. Odrobina fantazji i dywagacji nikomu nie zaszkodzi ;) W końcu mówi się, że w każdej plotce jest ziarno prawdy. Przeczytajcie i sami oceńcie. SWOJĄ OPINIĘ JAK ZWYKLE MOŻECIE WYRAZIĆ W KOMENTARZACH. LICZĘ NA WAS :)

 BUZIAKI
WERONIKA

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz